Oto powracam! XD Wiem, że długo mnie nie było i bardzo was za to przepraszam. Niestety miałam pewne problemy i nie byłam w stanie pisać ale teraz już powoli wracam do życia :D Muszę ponadrabiać rozdziały u siebie, przeczytać wszystkie wasze opowiadania... O rany duuużo tego xd
Od razu mówię, że mój styl pisania może się trochę zmienić bo Ja sama się troszkę zmieniłam :) Może być troszkę więcej zboczonych rzeczy albo trochę więcej psychozy xd Aktualnie nie wiem dokładnie co się dzieję z chłopakami, więc będę kontynuowała opowiadanie nie wykorzystując do tego prawdziwych zdarzeń z życia Big Time Rush. Do tego zapomniałam jaka mniej więcej jest data w opowiadaniu xd. Ale postaram się jakoś do tego dojść :) W każdym razie już się nie rozpisuje tylko przechodzę do rozdziału :) Rozdział dedykuje mojej Justynce, która mnie zmotywowała do powrotu na tego bloga (tak Justyna teraz zniszczę ci psychikę piosence o martwych płodach xd)
----------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie Hiszpania. Dziewczyny na zlocie były na prawdę bardzo miłe ale nie mogłam się doczekać tego wspaniałego kraju. W samolocie idealnie widać bajkowoniebieską wodę przy dużej złocistej plaży oraz wspaniałe zabytki takie jak Alcazaba lub Zamek Gibralfaro.
Wylądowaliśmy na lotnisku niedaleko Malagi. Wysiedliśmy z samolotu i ruszyliśmy po bagaże. Niosłam Davida w jednej ręce i torbę w drugiej. Wychodząc z lotniska wpadł na mnie jakiś chłopak. Miał spodnie camuflujące, szary, powyciągany i sprany T-Shirt oraz krótko obcięte, lekko kręcone włosy w kolorze blondu (brudne od jakiegoś pyłu). Oczy miał dość nietypowe. Szaroniebieskie z wąskimi źrenicami i zezem. Takiego spojrzenia nie da się zapomnieć. Chłopak był baaaaaardzo wysoki. Czułam się przy nim jak karzełek. W ręce trzymał trochę sfatygowane róże w różnych kolorach. Od wyrazistej bieli, przez skowronkowy żółty i jasny pomarańczowy po głęboką czerwień.
-
Rany sorka. Znaczy. Triste.- Powiedział najpierw po polsku potem po hiszpańsku.
-
Nic się nie stało. Polak?
-Tak. Ej nie widziałaś po drodze niskiej brunetki?
-Nie. Nie widziałam żadnej.
-Kurde- Złapał się za głowę i usiadł na ławce obok.
-
Ej co ci?- Przysiadłam obok i skinęłam głową na resztę żeby szli do knajpy obok na kawę.
-
Nie ważne. Chciałem ją złapać ale mi nie wyszło. Teraz już mogiła normalnie.
-Hmm. Niech zgadnę.- Wzięłam Davida na kolana i podałam mu smoczek.-
To była twoja dziewczyna, pokłóciliście się, chciałeś ja przeprosić ale wyjechała. Racją? -Zdziwiony wzrok powiedział mi, że trafiłam w sedno.-
Jeżeli ci bardzo mocno zależy to leć za nią ale to ci nie gwarantuje, że będzie razem, a jeśli to nie była ta jedyna to ciesz się wolnością i korzystaj z życia. Ja muszę się zwijać.- Wstałam widząc jak James się na nas gapi.
-
Spoko. Dzięki za radę. Przemyślę to sobie.- Podniósł się z ławki przez co musiałam podnieść głowe maksymalnie do góry żeby patrzeć mu w oczy.-
Jestem Adam.
-
Nicole. Na prawdę muszę lecieć. Przyjaciele i mąż na mnie czekają.
-
Rozumiem. Jakbyście potrzebowali przewodnika lub tłumacza to dzwońcie.- Dał mi wizytówkę-
Jestem rekonstruktorem ale za przewodnika też mogę robić- Puścił mi oczko i się pożegnaliśmy. Wzięłam Davida na rączki.
-No co mały? Mamy nowego znajomego, nie?- Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do knajpy. Usiadłam obok Jamesa i posadziłam sobie małego na kolanach.
-Zamówiłem dla ciebie kawę.- James podsunął mi filiżankę. Dodałam cukier, mleko i wypiłam całą do dna.
-Tego mi było trzeba.- Opadłam na oparcie i dałam Davidowi smoczek, który mu wypadł.
-No opowiadaj co to był za koleś.- Powiedziała Lena popijając ze słomki koktajl.
-Wpadł na mnie przy wejściu. Całkiem ciekawy chłopak. Pokłócił się z dziewczyną, ona wyjechała... Typowa historia. Ma na imię Adam, jest rekonstruktorem i zaoferował, że w razie czego może nas oprowadzić i robić za tłumacz ale myślę, że damy radę.
-Czym zajmuje się rekonstruktor?- Zapytał Logan.
-Nie wiem dokładnie ale miałam kiedyś takiego kolegę, który twierdził, że jest rekonstruktorem i robił dość dziwne rzeczy. Kiedyś wyciągnęłam go na dwór to przyszedł z zardzewiałym grotem od strzały i kawałkiem papieru ściernego, którym go polerował. Potem poszłam do niego i oksydował grot nad kuchenką gazową śpiewając dziwną piosenkę.
-Oksy...Co?- Nina zrobiła minę jakbym mówiła co najmniej po hebrajsku.
-Rozgrzewał go i nacierał woskiem pszczelim żeby był czarny i matowy.
-Niezła sprawa. Ale boję się takich gości.- Stwierdziła Elena.
-Nie ma się czego bać. To bardzo ciekawe. Zresztą on był beczny. Zwłaszcza piosenki, które śpiewał.
-Na przykład?- James dopił swoją kawę i odstawił filiżankę na stół.
-Może wam kiedyś zaśpiewam. One były trochę psychiczne.- Uśmiechnęłam się pod nosem na te wspomnienia. Jak wszyscy się rozprostowali po podróży samolotem zamówiliśmy dwie taksówki, które podwiozły nas pod hotel "La Chancla" niedaleko plaży. Weszliśmy do małego i skromnego holu wykończonego głównie drewnem.
-
Hola, ¿puedo pedir cuatro habitaciones? Tres camas dobles, un dormitorio con dos camas de tres para los niños.- Odebrałam od pani za ladą cztery klucze do pokoi i odwróciłam się w stronę reszty.
-Ile ty w ogóle znasz języków?- Zdziwiła się Justine.
-Wystarczająco dużo.- Odpowiedziałam wymijająco i ruszyłam korytarzem. Znalazłam drzwi z naszym numerem i weszłam do środka z Davidem. Za mną wszedł James z Sam i Alexa zaczytana w książkę. Włożyłam przysypiającego Davida do jednego z łóżeczek i walnęłam się na łóżko.
-Ja mnie wszystko boli. Ja nie mogę po prostu zaraz zwariuje. Nienawidzę latać samolotami. Jest nie wygodnie.- Podniosłam rękę żeby otworzyć okno znajdujące się nad łóżkiem na skośnej ścianie/suficie.- Idę się umyć.- Wyciągnęłam z torby najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Jak wróciłam do pokoju bliźniaki spokojnie spały, Alexa leżała z moim telefonem i słuchawkami w uszach, a James leżał na plecach. Usiadłam obok Alexy i chwyciłam telefon żeby sprawdzić, która godzina. Według tutejszego czasu 20, a ja jestem padnięta. Pod godziną był tytuł piosenki, którą słuchała młoda. Wyjęłam jej jedną słuchawkę.
-Sobota Ćpaj Sport. Niezły wybór.- Uśmiechnęłam się do niej.- Sport ma tą siłę ( siłę ) wiara i wysiłek rób to co kochasz zostań tym kim marzyłeś to co zdobyłeś co myślałeś w co wierzyłeś
poprowadzi Cie drogą którą zawsze dążyłeś. Jutro ci pokażę kilka fajnych kawałków, a teraz się kładź spać bo pewnie też jesteś zmęczona.- Przykryłam ją kołdrą i ucałowałam w czoło. Zabrałam swój telefon i wsadziłam go do kieszeni zwijając słuchawki. Podeszłam do łóżeczek i sprawdziłam czy na pewno wszystko w porządku z Sam i Davidem. Włożyłam rzeczy po kąpieli do torby i położyłam się koło Jamesa.
-Wiesz myślę, że tu wreszcie odpoczniemy.- Powiedział obejmując mnie.
-Oj tak.- Wsunęłam się pod kołdrę, nałożyłam słuchawki włączając Za Damski Chuj i wtulona w mojego męża zasnęłam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem chujowy rozdział. Tyle mnie nie było, a wracam z takim gównem -.- Mam nadzieję, że się poprawię :) Mam nadzieję, że nie straciłam wszystkich moich czytelniczek. No pokażcie, że nadal jesteście i zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. Ja zaczynam nadrabiać wasze wszystkie blogi :) Życzcie mi powodzenia bo dużo tego.
Papatki
Przyjeb :**