środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 40

WOO HOO!!!!! Czwarta dziesiątka! Łał nie wiedziałam, że już tyle napisałam. Hmmm. Opowiadanie zaczęło się pod koniec czerwca, a teraz jest prawie połowa września. Strasznie wolno to idzie! Trzeba by toche przyśpieszyć akcje. Co wy na to? Powiem tyle: Po powrocie z trasy będzie mega zamieszanie. Planuje.... Albo dobra niec nie mówie. Będzie niespodzianka.
Rozdział pisany przy tej piosence.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obódził mnie telefon. Wujełam go z kieszeni i odebrałam.
-Halo?- Zapytałam do słuchawki.
-Widziałem twój koncert. Po trasie omówimy kontakt. Jeżeli chcesz oczywiście.- Powiedział Gustavo.
-Ale co? Jak?
-Rany. Twój głos był poprostu genialny. Po trasie będziesz pracowała z chłopakami, ale będziesz pisała własne piosenki itp. Zgadzasz się?
-Jasne, że tak.
-Dobra jak wrócisz pomówimy o kontrakcie. Pilnuj psów. Żegnam.
-Dowidzenia.
Odłożyłam telefon na półkę i zaóważyłam jak wszyscy śpią. Ja na Jamesie, James obok Carlosa, a na Carlosie Nina. Był straszny bałagan. Prubowałam wstać ale KTOŚ mi nie pozwalał.
-Kto dzwonił?- Zapytał Jamie.
-Gustavo.
-Co chciał?- Otworzył oczy z wrażenia.
-Powiedzieć, że jak wróce to mam podpisać z nim kontrakt i będę pracować razem z wami!-Zaczęłam sie drzeć.
-Cicho!- Zajęczeli Nina i Carlos.
-Choć z tond.- Szepnął James. Usiedliśmy na przeiwległych łóżkach. -Gratuluje kontraktu.
-Ale to tylko dzięki tobie.- Pocałowałam go.
-Hej.- Powiedziała Nina, a my niechętnie odsuneliśmy się od siebie.
-Hej- Uśmiechnęłam sie do niej.
-Może zrobimy sobie taki babski dzień?- Zaproponowała.- Tylko ty i ja.
-Jasne.
-To ja wyciągne gdzieś Carlosa.- Powiedział James i poszedł budzić latynosa.
-Dobra ja idę do siebie poszukać jakis ciuchów.- Powidziała zielonooka i miała już wychodzić.
-Czekaj. Ubierz to. Będzie szybciej.- Powiedziałam żucając jej zielony top i czerwoną spódnice.
-Dzięki.- Powiedziała i weszła do ,,łazienki". Ja poszukałam troche w szafie, a jak Nina wyszła to ja poszłam sie przebrać. Wyszłam ubrana w czerwony top i zieloną spódnice.
-Idziemy?- Zapytałam.
-Jasne.- Wyszłyśmy z busa i poszłyśmy przed siebie.
-To gdzie najpierw?- Zapytałam.
-Fryzjer, sklepy z ciuchami, kosmetyczka i spacer.
-Masz nieżle obmyślony plan alke najpierw może choć na śniadanie?
-Dobra.- Powędowałyśmy do kawiarenki i zamówiłyśmy po ciastku (ja marchewkowe) i kawie. -Jeszcze ci nie przeszły te marchewki?
-Powoli przechodzą.
-Ufff.- Po śniadanku poszłyśmu szukać fryzjera. Ja odnowiłam kolor, dodałam jeśniejsze pasemka (też rude) i zakręciłam sobie mega loki. Nina nie eksperymentowała z kolorem ale dodała kolorowe (sztuczne) pasemka, przedłużyła włosy, obcieła grzywke na równo i lekko podkręciła.
-Na stępny krok Sklepy z ciuchami!- Wrzasnełyśmy wychodząc. Kupiłyśmu mnustwo ciuchów. Koszulki, czapki, sukienki, spodnie, spodenki, spódnice i bluzy.
-Teraz kosmetyczka.- Powiedziała Nina. Pszukałyśmy jakiejś dobrej i zrobiłysmy u niej manikiure, pedikiure, maseczki i te de. Wróciłyśmy około 20. Ja poszłam do siebie, a Nina do siebie.
-Hej!- Krzyknęłam na cały bus.
-OMG!- Powiedziała Ada.- Aaaaaa! Ale śliczne włosy! I pazurki! Pokarz co kupiłaś!- Zaczęła przeglać wszystko co kupiłam przeżywając, że będę ślicznie wyglądać we wszystkim.
-O co tyle krzyku?- Podszedł James. Jak mnie zobaczył to...- WOW.- I zemdlał.
-Przeciebie chłopak zemdlał.- Powiedział Logan.- Zmieniałaś fryz?
-Taaa.
-Fajnie.- Logan położył Jamesa na kanapie, a mi rozdzwonił się telefon.
-Tak?- Zapytałam.
-Carlos mi zemdlał.- Powiedziała Nina.
-Jemes też.- Zaczęłyśmy sie śmiać.
-Dobra ja lece go ocucić.
-Ja też.- Rozłączyłam się i poszłam po szklanke zimnej wody. Wylałam ją na chłopaka, który podskoczył na jakieś dwa mety do góry krzycząc.
-Ejjj! Kto? Co? Gdzie? Łał- Przy tym ostatnim popatrzał na mnie.- Kicia wyglądasz jak bogini.- Wyszeptał mi do ucha.
-Dzięki i może idź się przebrać.- Powiedziałam patrząc na jego mokrą koszulke (wiecie jak się ciuchy zachowua jkak są mokre: przylegają do skóry itp). Wyglądał tak sexy! Wrrr... czemu nie możemy być w domu!
-Dobra.- Powiedział i poszedł. Po godzinie gadania, jedzenia kolacji itd przebrałam sie w piżamę i zasnęłam wtulona w Jamesa.
Po sześciu dniach w Kolumbii znależliśmy się w Argentynie. Chłopacy zagrali naprawdę fajny koncert, później osiem dni wolnego i płyniemy promem do Europy! Za godzine będziemy na miejsc. Najpierw gramy w Londynie. James powiedział, że ma jakiś plan związany z tym miejscem...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tamtaradam! I jak? Ja jestem dumna bo mi się NAWET PODOBAŁ. Chyba piewszy raz w życiu więc musze świętować:) Do następnego.
    
       Papatki.
Nicole.Rusher1;*

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 39

Helloooooo! Bardzo, bardzo wam dziękuję z ponad 5 200 weść i ponad 200 komentarzy. Nie myślałam, że ktokolwiek będzie czytał moje wypociny. Dziś mineło140 dni od założenia bloga! Coś mnie tak wzieło na liczenie:). Niesądziłam, że ktoś wytrzyma aż tyle z moim beznadziewiem, a tym czasem niektórzy z was czytają mojego bloga od początku i jeszcze mnie nie znienawidzili:) Zapraszam na następny rozdział.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano obódziłam się z mocnym nadmiarem energii. Jamesa nie było. Zeskoczyłam z łóżka  pobiegłam do ,,kuchni" po marchewki. Zjadłam kilka i podeszłam do ,,saloniku" gdzie Logan obśiskiwał się z Adą. Poszłam do Niny. Jakoś ostatnio się z nią zżyłam.
-Hej.- Powiedziałam wbiegając do  ich tourbusa.
-Co ty tak biegasz?- Zapytał Kend.
-Mam dziś nadmiar energii! Nina!
-Co?- Wyszła uśmiechnięta z ,,łazienki" chyba się przebierała bo w rękach miała piżame.
-Nudze się.
-To chodź.- Pociągnęła mnie za rękę na dwór. Zatrzymałyśmy się przy kawiarence.
-Desery lodowe!- Krzyknęłyśmy na raz. Weszłyśmy do środka i zamówiłyśmy po pucharku lodów z owocami, bitą śmietaną i dużą ilością polew:). Przy każdym stoliku był komputer, więc z Niną poprzeglądałyśmy różne stronki. Po półgodzinie wróciłyśmy każda do swojego busa. Logan i Ada nadal robili to co przedtem, a po pięciu zjedzonych marchewkach do środka wlazł James.
-Idziesz ze mną.- Powiedział przewiesił mnie przez ramie i gdzieś zaczął iść.
-JAmes puść mnie ludzie się gapią.- Mówiłam cały czas.
-Niech się gapią.
-Gdzie zniknąłeś rano.
-Poszedłem załatwić nam niesamowity dzień.
-O jak słodko, ale proszę o szczegóły
-W swoim czasie.- Po chwili postawił mnie na ziemi i kazał zawiązać oczy. Szliśmy przez chwilę, a jak staneliśmy James pozwolił mi rozwiązać oczy. Byliśmy gdzieś na środku oceanu albo morza. Nie wiem. Przyznaje, że nie słuchałam na geografi.
-Jak się podoba?- Zapytał Jamie.
-Jest cudownie.- Uwiesiłam się mu na szyi.
-To nie wszystko.
-Jak to?
-Zejdź po tych dziwnych schodkach pod pokład i przebierz się w to coś co wisi na drzwiach.- Powiedział a ja wykonałam polecenie. Poszłam tam i przebrałam się w ten stuj. Okazało się, że to kostium nurka! Zawsze chciałam w takim pływać. Poszłam na górę, a James stał już przebrany, Nie wiem jak on to robi. Wskoczyliśmy do wody. Było niesamowicie. Ryby co jakiś czas do nas podpływały i zobaczyliśmy z bliska przepiękną rafę koralową. Woda była przezroczysta (nie to co w bałtyku:() Czułam się taka wolna i szczęśliwa.Od zawsze pływanie mnie relaksowało. Podpłynełam jak najliżej się da do mojego chłopaka. Nabraliśmy powietrza z naszych butli i zdjeliśmy ,,maski"  (chodzi o te co mają nurkowie) żeby po niecałej sekundzie zatracić sie w długim i namiętnym pocałunku. Odsuneliśmy sie od siebie i założyliśmy spowrotem maski dopiero gdy płuca dały nam ,,delikatnie" do zrozumienia, że chcą tlenu. Płyneliśmy głębiej i głębiej tam gdzie światło z powierzchni ledwo co docierało. Płyneliśmy przed siebie a do mnie podpłyneła niesamowita rybka. Była cała czarna ale wokół niej były niebieskie promienie. Wygłądała prześlicznie. Wypłynelismy na powierzchnie. P tym jak sie przebralismy w normalane ciuchy usiedliśmy na przygotowanym przez Jamesa kocu. Słońce już zachodziło a my siedzieliśmy wtuleni w siebie popijając czerwone wino i delektując sie chwilą samotności. Później leżeliśmy patrząc na piękne gwiaździste niebo. Około północy zaczeliśmy płynąć w stronę brzegu.

**oczami Niny**
Jamesa i Nicole gdzieś wywiało, Ada obściskuje się z Loganem, to samo Kend i Natka, a Carlito gdzieś zniknął. Przeglądałam poczte na laptopie kiedy do busa wlazła nasza latynoska zguba.
-Nina, może chciałabyś pójść ze mna na spacer?- Zapytał jagby trochę spięty.
-Jasne.- Uśmiechnęłam sie i odłożyłam laptopa. Po chwili byliśmy już gdzieś... Nie wiem gdzie. Szliśmuy jak nas nogi poniosą. Doszliśmy na jakiś pagórek. Było z niego widać wspaniałą panoramę miasta. Na środku leżał czerwony koc. Na nim poustawiene były owoce w czekoladzie i wino. W tle grała wolna muzyka.
-Zatańczysz?- Zapytał już trochę mniej spięty wyciągając ręke w moją stronę.
-Z przyjemnością.- Kołysaliśmy się w ytm wolnej melodii, a Carlos przyciągnął mnie bliżej siebie. Gdy piosenka sie zakończyła u siedliśmy na kocu. Chłopak nalał nam trochę wina do kieliszków.
-To robiłeś cały dzień?- Zapytałam uśmiechnięta.
-Tak.
-Ale dlaczego?
-Chciałem dodać trochę atmosfery do tego co chce Ci teraz powiedzieć.
-A co chciałbyś powiedzieć?
-Chciałbym powiedzieć, że masz piękne oczy. Że Za karzdym razem jak na ciebię patrzę uśmiech nie zchodzi mi z twarzy. Że Jesteś piekna i słodka. Że Już za pierwszym razem jak cię zobaczyłem coś się ruszyło w moim sercu. Chciałbym powiedzieć, że... zakochałem się w tobie.- Powiedział patrząc mi w oczy. Powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
-Też się w tobie zakochałam.- Powiedziałam pokonując ostatni kawałek dzielący mnie i latynosa. Całowaliśmy sdie dłuższą chwile, a gdy odsuneliśmy sie od siebie chłopak zapytał jąkając się:
-Czy to oznacza, że chcesz... być... ze mną?
-Jeszcze się pytasz. Jasne, że tak.
Reszte dnia spędziliśmy tańcząc, i obserwując zachód słońca, a później gwiazdy. Było nie samowicie.

**oczami Nicole**
Rano obudziłam się około 15. Długo spałam ale u mnie to norma:). Wyślizgnęłam sie z obięć mojego chłopaka i poszłam po marchewki. W pewnym momęcie do środka wparowała szczęśliwa Nina.
-Ty idziesz ze mną.- Powiedziała i wyciągnęła mnie na dwór. Szłyśmy chwilę śmiejąc się tak, że ludzie się na nas dziwnie patrzyli:). Usiadłyśmy na huśtawkach na jakiś pustym placu w parku. Bawiłyśmy się jak jakieś dzieci:).
-Po co mnie tu zaciągnełaś?- Zapytałam po jakiejś godzinie zabawy.
-Chciałam Ci powiedzieć... ŻE JESTEM Z CARLOSEM!!!- Wykrzyczała.
-Aaa! Super! Ale jaqk?!
-Wczoraj zaprrowadził mnie na jakiś pagórek i tam był taki koc. Najpierw tańczyliśmy, potem trrochę piliśmy i Carlos powiedział, że mnie kocha i teraz jesteśmy razem! Było niesamowicie!
-Jej ale super!
-A ty gdzie wczoraj uciekłas?
-Nurkowałam z Jamesem. Było ekstra. Później leżeliśmy na kocu patrząc na zachód słońca, a póżniej na gwiazdy. Było tak romantycznie.- Trochę odpłynełam.
-Wracajmy bo chłopacy nie wytrzymają bez nas.- Zaśmiała się Nina.
Poszłyśmydo mnie bo tam były marchewki. W środku był tylko James i Carlos.
-Kicia i znowu mi uciekłaś.- James się do mnie przytulił.
-To nie śpij tak długo.- Zaśmiałam się.
-Dobra czas świetować!- Krzyknął James.
-Ale co?- Zdziwił się latynos.
-To, że jesteście razem. Jeszcze tydzień, a sama musiałabym was zeswatać.- Powiedziałam.
-Osz ty świnio. Uknułaś to.- Popatrzała na mnie oskarżycielsko Nina.
-Może.- Powiedziałam wymijająco.
Tego dnia trochę popiliśmy, pośmialiśmy sie i padliśmy spać na podłodze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
No. Coś mnie wzieło na romantyzm. Aż się rzygać chce:( Tak wiem. Zepsułam końcówkę. Ogółem nudny mi wyszedł.
Papatki;*
Nicole.Rusher1

piątek, 25 stycznia 2013

Information

Okej... To jest dziwne... czemu wszyscy myślą, że główna bohaterka jest w ciąży? Od razu mówię, że moje możliwości nie są na tyle dobre. Poprostu na razie nie jestem w stanie opisywać dziewięciu miesięcy ciąży, a potem jak będą sie opiekować dzieckiem. Napewno kiedyś będzie taka sytuacja ale nie teraz. Myślcie dalej:)

Druga sprawa.
Bardzo przepraszam pewna osobę (ona wie o co chodzi), że w ostatnim rozdziale opisałam tą samą piosenkę co ona ale rozdział był pisany na szybko. Poprostu to była pierwsza piosenka jaka mio wpadła do głowy. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Jeszcze raz bardzo przepraszam.


Nowy postaram sie dodać jak nakszybciej ale teraz nie mam tygodnia bez conajmniej 2 ważnych sprawdzianów.

Papatki;*

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 38

Hejoooo! Wiecie co?....... Kupiłam książke ,,zeznania niekrytego krytyka"!!!!!! Jupi! Tydzień ze sprawdzianami- Ratunku!!!!Nie przynudzam i zapraszam na następny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zagrali część koncertu i teraz miała przyjść moja kolej.... Strasznie się stresowałam. Przed koncertem postanowiłam, że zamiast ,,zbyt dużo bólu" zarapuję ,,pokonując granice".
-Teraz zarapuje dla was wyjątkowa osoba dla nas wszystkich...- Powiedział Logan.
-Moja dziewczyna Nicole.- Dokończył James, a Carlos wciągnął mnie na scene.
-Będzie rapowała po polsku ale na ekranie będzie widać tłumaczenie.- Powiedział Kend, a z głośników poleciał podkład. Chłopaki skakali po scenie, a dokładniej to po trampolinie. Ja zaczęłam rapować wykonując tak zwaną przez Olivię ,,gestykulacje raperską" (nie wiem czy wiecie o co chodzi. To takie ruszanie rękami przy brzuchu w zalerznie od prędkości wypowiedzianych słów).
 
 
 
 

Nie za kasą i seksem chociaż żyje w wielkim mieście
Mam otwarty umysł o tym się dzisiaj dowiedzcie
Możliwości sporo nawet tez pamiętam lekcje
W czasach życia na kresce hołd oddaje dziś męce,
W kulturowym tyglu w wielkim świecie przeciw wojnie
Choć często niespokojne sytuacje czy to pojmiesz?
Pokazuje w jaki sposób można coś w świecie osiągnąć
Na kolejny level wspiąć się znaczy poziom
Poziom, znaczy to że możesz wszystko
Jak na czwórce Decks'a wiem odrobię pierwszy milion
Bo mam mentalność inną dusza wojownicza sprawia
Że buduje i naprawiam gdy spierdolę sprawę działam
Gdy grób zbadany badam ja i SLU ponownie
Bez błędnych obsunięć jestem pewien nie do mnie
Pieprzyć te kamery te kariery chce mieć wiedzę
Chcesz bierz profity jesteś próżny - się przejedziesz

Pokonując granice własnych wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności
Bo to życie oferuje nam dziś wiele możliwości
A ty łap los w swoje ręce nadal bądź duchowo mocny

Żaden filozof zwykły czubek co ma zapał
Nie czas umrzeć na zawał nerwowego życia nadmiar
Bierność banał ja wybieram szereg działań
Podejmuje każde z wyzwań więcej robię niż gadam
Chce miłości od Brata od Siostry każda strata
Boli tak mocno jak z kuszy przebita klata
Bo miłość to ból tak jak nawijał Ja Rule ta
Nie będę żul bo nawet gdy w Rapie Król
Potrzebuje tego życia tego nie chcę dziś kreować
Własny świat reprezentować pełen dumnych postaw zobacz
Posłuchaj słyszysz? Będziesz miał co komentować
Pokonuje bariery których tak się boisz pognać
Zdążyłeś mnie poznać do bólu szczery jak zawsze
Pragnę być wolnym kochanym i wiem że stać mnie
Na życie które jeszcze będzie cudne zawsze
Podejmować wysiłki przez to będzie kozackie

Pokonując granice własnych wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności
Bo to życie oferuje nam dziś wiele możliwości
A ty łap los w swoje ręce nadal bądź duchowo mocny

Nie kurewskie,lecz piękne nikt nie skminił refrenu
Tendencje do narzekań tak wielu obywatelów
Wyjeżdżają za chlebem by uzyskać marny status
Bycia w Polsce jednym z tych statystycznych szaraków
Na Jeżycach syf nie inaczej na Brooklynie
Takie same możliwości?Czyżby?Niech rozkminie
To jest o łamaniu granic kawałek ucz się pilnie
Świat należy do nas nie do ludzkich pomyłek
Chwytaj dzień brat znajdź tu na życie chwile
Nie jak systemowy robot nie poczujesz że żyjesz
Wiem trzeba zapierdalać,lecz uważam to nie wszystko
By coś ci w życiu wyszło walcz zdobądź godną przyszłość
Traktowany marginalnie mam być błędem czuć się nikim?
Dla mnie nie możliwa była sytuacja Rych jak viking
Chce stanowić przykład że wciąż można walczyć wierzysz
Członkiem nowych wyzwań czas by siły sprzymierzyć

Pokonując granice własnych wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności
Bo to życie oferuje nam dziś wiele możliwości
A ty łap los w swoje ręce nadal bądź duchowo mocny
 
Skończyłam i czekałam na jakąś negatywną reakcje rusherów, a tym czasem oni zaczeli piszcześć, klaskać i wyglądało jagby im się to podobało. James popatrzał na mnie wyczekująco, a ja pokiwałam głową, że zgadzam się zaśpiewać z nimi.
-Kolejna niespodzianka jest taka, że Nicole zaśpiewa z nami!- Krzyknął Jamie. Tłum zaczął krzyczeć, a w głośnikach rozpoznałam big time rush count on you. Znałam to na pamięć więc nie było problemów. Ten kawałek kończył koncert. Ja miałam mega zacież, James (i reszta) mieli mega wyszczerze, a bubliczność ,,szalała" ze szczęścia.
-Co wy się tak uśmiechacie?- Zapytałam siedząc na kanapie w naszym tour busie.
-Bo byłaś niesamowita!- Krzyknęła Nina.
-Zaśpiewałas lepiej niż jakaś rihanna czy inna ,komercha" jakby to określiła pewna mądra pani.- Powiedziała Ada. No tak miała na myśli moją mamę.
-Dzięki.- Powiedziałam zawstydzona.
-Oj kicia byłaś ekstra!- Powiedział James. Zrobiło mi się trochę słabo.
-Nicole wszystko okej? Jakaś blada jesteś.- Powiedział Carlos.
-tek wszystko dobrze.- Skłamałam. Czułam się coraz gorzej wstałam i film mi się urwał.
-Oczami Jamesa-
Złapałem Nicole zanim upadła.
-Znowu zemdlała.- Powiedziałem sam do siebie i położyłem ją na kanapie.
-Chwila czy ona wogóle dziś coś jadła?- Zapytał Kendall, a wszyscy popatrzyli po sobie.
-Rany pozwoliliśmy żeby spała cały dzień, a jak się obódziła nie pozwoliliśmy jej nic zjeść bo byliśmy zajęci koncertem.- Potsumowała Natka.
-Przynieście coś do jedzenia jagby się obudziła.- Powiedziałem, a Ada wybiegła gdzieś krzycząc ,,wiem co jej dam!". No cóż chyba wie. Po chwili wbiegła do środka z talerzem czekoś... poddaje się. Nie mam bladego pojęcia co to.
-Em... co to jest?- Zapytał Logan.
-Potrawka z kurczaka z marchewką. Nicole nie zje nic bez marchwi.
-Skąd ty masz takie danie?- Zapytał Carlos, któremu już ślinka ciekła.
-Tajemnica.
Nicole zaczęła się budzić.
-Kicia?- Usiadłem obok niej i pomogłem sie podnieść
-Tak?
-Wszystko okej?
-Tak ale nigdy omdlenia nie zdarzały mi się tak często.
-Może pójdziesz do lekarza?
-Jak wrócimy z trasy.
-Chcesz coś do jedzenia?
-Chętnie.- Nicole zjadła potrawkę, a Carlos, Nina, Kendall i Natalja poszli do siebie. Z Nicole ustaliłem, że jutro idziemy nurkować.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więcej nie udało mi się wymyśleć, ale mam nadzieję, że się podoba. Mi nie bardzo ale wam zostawiam ocenę. Zapamiętajcie dobrze te omdlenia Nicole bo później to będzie ważne. Papatki;*

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 37

Hej. Niestety muszę zacząć się bać bo pod ostanim rozdziałem KTOŚ napisał, że jak popsuje coś międzu Nicole a Jamesem to ,,mam wyrąbane". Niestety planuję coś takiego ale bez tego byłoby nudno. Nie bujcię się do tego jeszcze kilka rozdziałów:) Lepiej nie będę mówiła więcej bo będę musiała sie w szafie schować żeby przeżyc:) Zapraszam na kolejny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano obudziłam się wtulona w Jamesa. Kompletnie nie chciało mi otwierać oczu a co dopieo wstawać. Dziś gramy w Kolumbi. Po chwili poczułam jak James wstaje.
-Gdzie idziesz?- Zapytałam nadal nie otwieając powiek.
-O nie śpisz.
-Nie śpię ale nawet oczu nie chce mi się otwierać.
-Ok to śpij lub leż, a ja cię obudzę jak trzeba będzie wychodzić.- Powiedział i poszedł bóg wie gdzie, a ja poszłam dalej spać.
Kilka godzin później obudził mnie Logan mówiąc, że idą do sklepu i czy nic nie chce. Odpowiedziałam, że nie i póściłam sobie z telefonu piosenkę Withing Temptation- Lost. Odruchowo zaczęłam ją śpiewać. Jak skączyłam usłyszałam klaskanie i okrzyki tak głośnie, że spadłam z łóżka. W pojeździe stali wszyscy (łącznie z Carrlitem, Niną, Kend'em i Natą). Dziewczyny klaskały i krzyczały, a chłopacy stali z szerroko otwatymi oczami.
-Rany masz nie samowity głos!- Calos zaczął się ,,podniecać".
-Nie prawda. Mogliście mi powiedzieć, że już wróciliście.
-Nie zmieniaj tematu. Ty śpiewasz nawet lepiej od Jamesa!- Zaczął Logan.
-Ej!- Obuzył się mój grzywacz:)
-Oj ale przyznaj głos ma lepszy.- Drążył Kendall
-No ma.
- Nie mam. Ja nie potrafie śpiewać.- Wstałam i położyłam się spowrrotem, a Logan zaczął szeptać coś do reszty po czym wyszedł. Kiedy wrócił powiedział coś reszcie, Carlos, Nina, Kendall i Natalja wrócili do siebie. Bus znowu zaczął jechać.
-Ty pójdziesz ze mną.- Powiedział James biorąc mnie na ręcę i sadzając na kanapie. Na pzeciwko mnie ustawili się wszyscy mieszkańcy tego pojazdu.
-Co?- Zapytałam przerażona ich mego wyszczerzami.
-Zaśpiewasz na naszym koncercie.- Poinfomował Logan.
-O nie! Co to to nie! Ja nie śpiewam!
-Ta słyszeliśmy jak nie śpiewasz.- Powiedziała Ada.- James cię na pewno namówi.- No tak mogłam pomyśleć, że urzyją mojego słabego punktu. Jemu niegdy bym nie odmówiła.
-Ale ja mam treme- Szepnęłam.
-Na urodzinach Olivi rapowałaś przed całą szkołą na scenie.
-Ale rap to co innego. To robie z automatu.
-To zarapujesz.- Powiedział Loggy.
-Rusherom raczej się nie spodoba.
-A ja myślę, że spodoba.- Wtrącił Jamie. -Zarapujesz, a jak poczujesz sie na siłach to zaśpiewasz z nami.
-No... Ok.- Powiedziałam po dłuższej chwili.
-Jest!- Krzykneli na raz
-Ale ja apuję tylko po polsku.
-Tym się nie przejmuj mamy to już opracowane.- Powiedział Logan
-Co zarapujesz?- Zapytała Ada.
-,,Peja ft PIH- Zbyt dużo bólu"
- O super.
-Dzięki. Mogę iść dalej spać?
-Nie musimy znaleść ci odpowiedni strój.- Ada pociągnęła mnie za ręke.
Po godzinie szukania zdecydowałyśmy, że ubiorę lużne dresy z logo ,,monster", czerwono-białą koszulkę z napisem ,,Polski rap moim powietrzem" po angielsku i granatowy fullcap. Strój typowo rapowy. Zadzwoniłam do Olivi żeby całą paczką oglądali koncert na MTV live. Powiedziała, że na pewno będzie olądać. Gdy dotarliśmy na miejsce chłopacy poszli się przygotować. Zagrali część koncertu i teraz miała przyjść moja kolej....
---------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki i ogółem beznadziejny ale chciałam coś dodać a jutro muszę wstać o 5:30 rano. Postaram się dodać jak najszybciej nowy. Do następnego;*

sobota, 12 stycznia 2013

rrozdział 36

Hek przepraszam za nieobecność, ale miałam ciężki tydzień. Zapraszam na kolejny rozdział.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Rano obudziłam się sama w łózku. Wstałam i poszłam się ubać w zieloną sukienkę do kolan i białe sandałki. Poszłam po marchewki i usiadłam na kanapie. Po chwili do środka wszedł James.
-Gdzie byłeś?- Zapytałam zjadając kolejne wazywo.
-Hej kicia. Byłem na chwile u Carlosa. Wczoraj zgubiłem komurkę, a musiałem zadzwonić do rodzicóc, że dzisiaj wpadniemy.- Podszedł do mnie i pocałował.
-Czemu mi nic wcześniej nie mówiłes, że odwiedzimy twoich rodziców?- Trochę się przestraszyłam.
-Niespodzianka.- Puścił mi oko.- Nie przejmuj się. Na pewno cię polubią.
-Łatwo ci mówić. Ty się nie musisz martwić, że moi rodzice by cię nie polubili.- Na samą myśl o nich zrobiło mi się smutno co nie uszło uwadzde bruneta.
-Ej spokojnie.Tylko nie płacz.- Przytulił mnie i pocałowa we włosy.
-O której mamy tam być?- Powiedziałam chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Jak najszybciej.
-Trochę się oganę i możemy jechać.
-Okej.- Poszłam do ,,łazienki”, umalowałam oczy na zielono, pociągnęłam usta óżowym błyszczykiem i rozpuściłam swoje czerwone kłaczki, które dzisiaj lekko się kręciły.
-kicia idziesz?- Zawołał James.
-Już idę.- Powiedziałam i wyszłam.
-O rany.- Powiedział Jamie z szeroko otwartymi oczami i ustami.
-Aż tak żle? Idę się przebrać.- Już miałam iść po inne ciuchy jak James złapał mnie za ręce i powiedział:
-Stój gdzie stoisz. Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję.- Powiedziałam i go pocałowałam.
Wyszliśmy z pojazdu, a James zaczął mnie gdzieś ciągnąć . Po niewiem jak długiej chwili staneliśmy przed ogromnym domem z pięknym ogródkiem. Mój chłopak wparował do środka jak torpeda ciągnąc mnie za sobą.
-Jesteśmy!- Krzyknął na cały głos, a z (jak się domyślam) kuchni wyszła nieco starrsza kobieta w fartuszku kuchennym.
-James. Jesteś wreszcie. Tak się steskniłam.- Powiedziała i przytuliła syna.
-Mamo poznaj moją dziewczynę. To jest Nicole.- Wskazał na mnie.
-Dzięńdobry proszę pani.
-Oj daj spokój. Nie mów do mnie pani bo się staro czuję.- Roześmiała się serdecznie.- Mów mi po prostu mamo.- Powiedziała i mnie przytuliła. Po tych słowach coś drgnęło w moim secu. Czułam jagbym miała się popłakać ze szczęścia. Dawno nie czułam takiej… jagby to nazwać… miłości rodzicielskiej.
-Dziękuję.- Powiedziałam odsówając się od mamy mojego chłopaka.
-Christoper! Choć tu natychmiast! James z dziewczyną przyszedł!- Wrzasnęła kobieta w stronę schodów.
-Już idę.- Obok nas pojawił się wysoki mężczyzna z czarnymi delikatnie posiwiałymi włosami.- Miło cie widzieć spowrotem James.- Uścisnął syna.
-Tato to moja dziewczyna Nicole.
-Dzięńdobry proszę pana.- Powiedziałam.
-Ona zawsze tak oficjalnie?- Zaśmiał się Ojciec Jamesa.- Mów mi tato.- I znowu to uczucie. Nie no zaraz się poryczę.
-Dobrzę tato. Dziękuję.- James się uśmiechnął od ucha do ucha. Chyba najbarrdziej bał się reakcji taty.
-Chodżcie usiądziemy.- Powiedziała mama i poszliśmy do salonu.  Był urządzony w kolorach brązowo-berzowych. Wszystko bardzo ładnie wyglądało. -Masz bardzo interwsujące włosy. Natualnie czewone?- Zapytał wskazując na moje kosmyki.
-Chciałabym. Niestety są farbowane.
-Ślicznie Ci w tym kolorze. W ogóle masz bardzo ładny styl i cała jesteś taka ładna. Mój syn to ma gust.- Zaczęła się zachwycać.
-Dziękuję.- Spaliłam buraka co James skomętował śmiechem.
-Naturalnie to jesteś…?
-Brunetką.
-Też ładny kolor. Chcecie herbaty?
-Chętnie- powiedział James, a ja przytaknęłam.
-Coś do jedzenia?
-Dla mnie kanapkę, a dla Nicole to się domyślam, że marchewkę.
-Mhm.- Pokiwałam głową. Po chwili dostałam herbate i swoje ulubione warzywo.
Gadaliśmy tak  z rodzicami Jamesa do póżnego wieczora. Opowiedzieliśmy im co się wczoraj działo (oczywiście byli pod wrażeniem mojej wiedzy o the offspring na co ja tylko się zaczewieniłam), co tam u nas i tak dalej. Padło też pytanie do mnie: Czym się zajmują moi rodzice? Na samo pytanie się popłakałam, później opowiedziałam im całą historię o moich rodzicach i znowu się popłakałam. Na szczęście miałam wodoodporny makijarz. Rozdzice Jamesa bardzo mi współczuli, ze straciłam rodziców, a James cały czas mnie przytulał i prróbował uspokoić. Po powrocie od razu zasneliśmy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pzepraszam, że taki kótkiem i ogółem nudny ale pisany na szybko. Chciałam już opisać to spotkanie z rodzicami, a tylko teraz mam wolną chwile. Rozdział beznadziejny! Pa i do następnego;*

niedziela, 6 stycznia 2013

rozdział 35

**oczami Nicole**

Oudziłam się ze straszną ochątą na MARCHEWKI. Wstałam i pobigłam do mini lodówki.
-Są!-krzyknęłam i zaczełam jeść pomarańczowe warzywa.
-Znowu?- Jękneła Ada siedząca na kanapie. Logan chyba spał.
-Tak.
Od dziecka lubię machewki. Raz na jakiś czas mam tak, żed przez około 2 tygodnie jem tylko je, a póżniej kilku tygodniowa lub kilku miesięczna przerwa.
-Co jest?- Zapytał zaspany James podchodząc do naszej dwójki.
-MARCHEWKI!- Pisnełam i zaczełam jeść drugą.
-Że co?- chyba niedokońca się obudziłJ
-Nie pytaj.- Odpowiedziała Ada.
Poszłam się ubrać i uczesać poczym (jedząc marchewki) sprawdzałam pocztę na laptopie. Kilka osób pytało kiedy przyjeżdżam do polski,  kolejne kilka, że tęsknią, a jeszcze inni to były relacje jak tam w polsce. Spojrzałam na zegarek. 11, więc za chwile będziemy na miejscu. Podeszłam do reszty (Logan już się obudził) i usiadłam Jamesowi naz kolana.
-To dziś zakładają na koncert?- Zapytała Ada.
-Może pójdziemy tym razem w czerwony?- Zaproponowałam.
-Niech będzie. Na miejscu się pomyśli dokładniej.
-Spoko.- Odpowiedziałam przegryzając kolejną marchew.
-Oco chodzi z tymi marchewkami?- Zapytał Loggy
-Nicole raz na kilka miesięcy ma takie zaskoki, że przez jakieś 2 tygodnie je tylko marchewki.- Wyjaśniła Ada.
-Super wzrok.- Dodał James
-No właśnie, więc radze ci nie mrugać do fanek bo nie ujdzie to jej uwadze.- Zaśmiała się Ada, a ja patrzyłam na Jamesa zabójczem wzrokiem.- Nie patz tak na niego. Rzartowałam.
-No mam nadzieje.
Oj kicia. Wiesz, że ja widze tylko ciebie.- Powiedział mój chłopak i zaczął mnie cazłować.
-A ci znowu swoje.- Powiedział Logan.
-Hej ludzie!- Krzyknął Kendall wchodząc do nas, a za nim Nata, Carlos i Nina. Nawet nie zaówarzyłam, że już stanelismy.
-Hej- Odpowiedzieliśmy hurrkiem.
-Idziemy?- Zapytał Carlito.
-Tak tylko wezme zapas marchewek.- Wstałam i powędrowałam do części tourbusa zwaną kuchnią. Ada wyjaśniała reszcie po co mi machewki po czym poszlismy pod scene. Była jeszcze większa od poprzedniej. Na widownie było miejsce dla kilkunastu milionów osób!
-Po nas gra tu jeszcze inny zespół. Jak chcesz to załatwiłem od Gustavo bilety.- Powiedzieł do mnie James
-Jaki zespół?
-The Offspring.
-Będą tu grać? O ja nie mogę. Uwielbieam ich!
-Serio?
-Serio.
-Będziesz miała okazję ich poznać.
-Ty tak na poważnie?
-Tak.
-Dzięki, dzięki, dzięki!- Zaczełam wieszać mu się nas szyi. Zobaczyłam, że raszta dziewczyn też tak robi ze swoimi chłopakami. Tylko Nina krótko przytuliła Latynosa. Czyli idziemy cała grupą.
Najpierw chłopacy ćwiczyli, potem zaczeła się schodzić publika. Było od groma osób. Z dziewczynami wymyśliłyśmy nawet fajne stroje. James miał czapkę z daszkiem, czewoną koszulkę, niebieko-białą rozpiętą koszulę w kratę i jakieś dżinsy. Reszta chłopaków nie wiem jak była ubrrana bo z dziewczynami wybrał,yśmy jeden ,,temat” i każda ubierała innego chłopaka. Naszym ,,tematem” był kolor czerwony i lato. Chłopacy zagali mega koncert. Po czym szybko się przebrali i doszli do nas przed scene. Obejrzeliśmy cały koncert moje ulubionego (nie licząc BTR) zespołu rockowego. Do ich muzyki trzeba się przyzwyczaić. Niektóre ich kawałki takie jak ,,pretty fly” były niezłymi hitami. Leciały dosłownie wszędzie. Mój tata pokazał mi ten zespół jak miałam 6 lat. Wtedy uwielbiałam ,,Can’t get my head around you” i ,,hit  that”. Po koncercie poszliśmy za kulisy. Tylko my mieliśmy wejściówki!
-Siema.- Powiedział Dexter(wokalista zespołu).
-Hej. Mogę prosić o wasze autografy?- Zapytałam z uśmiechem.
-Jasne- Odpowiedział Greg (gitarzysta basowy). Dostałam autograf Dextera, Grega,  Kevina (gitarrzysta) i Pete’a (perkusisty).
-Wasz koncert był meeega.- Powiedział Logan.
-Dzieki. Wasz też był super.- Uśmiechnął się Pete.
-Fanka?- Zapytał Kevin wskazując moją koszulkę z logo ich zespołu, którą kupiłam gdy chłopacy pzygotowywali się do koncetu.
-Tak.- Odpowiedziałam.
-Może sprrawdzimy jej wiedze?- Zapytał Greg  reszty zespołu, a oni mu przytakneli.
-W którym roku powstał zespół?- Kevin
-1894.- Ja
-Kto był piewszym perkusistą?- Dexter
-James Lilja potem byli Ron Welty, Atom Willard, a teraz jest Pete.- Wskazałam na ostatniego
-Jaki był pierwszy nasz album?- Greg
-The offspring- ja
-Czy ,,Pretty fly” ma teledysk?- Pete
-Tak- ja
-Co się w nim dzieje?- Dexter.
-Dziwnie ubrany kolo chodzi (przez chwilę jedzie samochodem) po całym mieście w towarzystwi dziewczyn i myśli, że jest fajny.-ja
-Jak się nazywa wytwunia, którą stworrzyłem?- Dexter
-Nitro Records-ja
-Ile wydaliśmy płyt?- Greg
-10. The Offspring (1989), Ignition (1992), Smash (1994), Ixnay on the Hombre (1997), Americana (1998), Conspiracy of One (2000), Splinter (2003), Greatest Hits (2005), Rise and Fall, Rage and Grace (2008), Days Go By (2012)
-Na jakiej płycie były kawałki takie jak ,,pretty fly,,starring at the sun” i ,,the kids aren’t alright”?- Pete.
-Americana.
-Jakie dwie piosenki są na KARZDYM naszym koncecie?- kevin
-,,Pretty fly" i ,,self esteem"
-WOW- Cały zespół
-Ty wiesz wszystko.- Greg
-Nom-ja
-Szacun.- Powiedział Dexter o przybił ze mną piątkę.
-Idziemy terraz do klubu. Idziecie z nami?- Zasugeował Kevin.
-Jasne.- Odpowiedzieliśmy churkiem. Nie mogłam w to uwiezyć. Będziemy imprezować razem z the offspring!
-Skąd ty tyle o nich wiedziałaś?- Zapytał mnie James, gdy po pietnastu minutach szliśmy w stronę klubu.
-Mój tata ich uwielbiał i zaraził mnie tym uwielbieniem do nich. Pewnego razu poszukałam w necie i przeczytałam wszystko o nich.
-aha.
Weszliśmy do klubu. Było newet spoko. Wszędzie kolorowe światła, fajna muzaq i mnustwo tańczących osób. Podeszliśmy do baru.
-To co kolejka dla wszystkich?- Zapytał Kend.
-Jasne.- Odpowiedzieliśmy wszyscy hukiem.
-Po chwili barman podał każdemu kieliszek.
-To co za nowych znajomych?-Zaproponował toast Dexter, a wszyscy mu przytakneli.- To do dna!Wypiliśmy jeszcze kilka kolejek i poszliśmy tańczyć. Ja tańczyłam z kazdym. Dokładniej to z Jamesem, Loganem, Carlosem, Kendallem, Dexterem, Gregiem, Kevinem i Pete’rem. Było super. Bawiliśmy się chybaz do 5 rano. Potem karzdy rozszedł się w swoją stronę. Ja, James, Logan i Ada poszliśmy do nas i od razu zasneliśmy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Noi mamy nowy rozdział. Sory, że tak rzadko dodaje ale SZKOŁA. Mogę śmiało przyznać, że to jedyny rozdział na moim blogu, który mi się podoba:), ale to i tak wy oceniacie. pa i do następnego;*